Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się. Po pierwsze
podaj swój nick:
Wróc do menu: opowiadanie

Arna i Parma - Spotkanie
    Ze słodkiego letargu wybyły ją jakieś głosy. Ktoś prowadził rozmowę szeptem. Męski głos i kobiecy. Mężczyzna był stanowczy, natomiast kobieta była wściekła, tak wściekła, że aż... Otworzyła powoli oczy. Uderzyło ją jasne, błękitne światło. Szybko się do niego przyzwyczaiła. Spokojnie, nie wykonując gwałtownych ruchów odwróciła głowę w kierunku, z którego dochodziły głosy. Zobaczyła swoją siostrę klęczącą na ziemi przed błękitnym owalem, w którym widniała męska twarz. Twarz tak dobrze jej znajoma. W pierwszym momencie chciała krzyknąć z zaskoczenia i radości, jednak opanowała się szybko, wytężając słuch, by usłyszeć jak najwięcej z ich rozmowy.

    - Czy ty zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś?- syczała drapieżnie Arna gwałtownie przy tym gestykulując.- Czy wiesz, co ona przez ciebie przeszła?

    - Posłuchaj mnie...

    - Nie! To ty mnie posłuchaj!- elfka z trudem panowała nad sobą. Barwa jej głosu wskazywała niezwykłe uniesienie i troskę.- Nawet nie wiesz, na jakie cierpienie ją naraziłeś! Nie masz bladego pojęcia, jak była zrozpaczona! Wiesz, jaką ilością magii musiałam ją nafaszerować, zanim usnęła?

    - Nie chciałem sprawić jej bólu...- wydawał się skruszony

    - Nie chciałeś! Ale sprawiłeś!- Arna już krzyczała szeptem.- Ona myślała, że nie żyjesz! Nie mogłeś chociaż jej jakoś powiadomić, że wszystko z tobą w porządku?

    - Nie mogłem... Już ci mówiłem, co się ze mną działo...

    - Co się z tobą działo?- zapytała słabo Parma podnosząc się na łóżku.

    - Parmeńko! Kochana moja!- z błękitnego owalu wyciągnęły się w jej stronę świetliste ręce, a twarz zwróciła się do niej z błagalnym wyrazem.- Skarbie mój najdroższy! Tak za tobą tęskniłem!

    Parma zeszła powoli z łóżka i spokojnie, jakby zastanawiając się nad każdym krokiem podeszła do swojej zaskoczonej siostry. Obserwowała ukochanego, którego niedawno straciła, i którego pragnęła odzyskać. Nie była do końca przekonana, co czuje. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

    - Co się z tobą działo?- ponowiła pytanie równie słabym głosem. To przez magię, uspokoiła się w myślach, musiała to zrobić, żebym poczuła się lepiej.

    - Proszę tylko, nie przerywaj mi. Wiem, że to, co powiem, będzie brzmiało nieprawdopodobnie, jednak uwierz mi. Musisz mi uwierzyć...
I zaczął swoją historię. O tym, jak od wielu miesięcy grożono mu, że jeśli nie opuści swojej ukochanej elfki, to go zabiją. I o tym, jak niedawno zaczęto grozić, że zabiją ją. I o tym, jak musiał coś zrobić, żeby nie dopuścić, by stała się jej krzywda. I o tym, jak go porwano. I o tym, jak im uciekł. I o tym, jak znowu dostał się do niewoli.

    Parma słuchała w skupieniu. To wszystko wydawało się jej nieprawdopodobne. Była przerażona tym, co grozi Kondrianowi. Nie wiedziała, co zrobić, co powiedzieć. W jej głowie rodziły się tysiące pytań i wątpliwości. Nagle poczuła, jak ktoś bierze ją za rękę. Delikatna, filigranowa dłoń objęła lekko jej palce i ścisnęła. To Arna dawała jej znać, że jest przy niej, i że pomoże jej, jeśli tylko będzie potrafiła. Parma odwzajemniła uścisk siostry. Tak była jej wdzięczna, że nie opuściła jej w tych trudnych chwilach. Jeszcze bardziej była wdzięczna za to, że pomimo wielu nieporozumień, jakie między nimi były, pomimo wielu waśni i niezgód przybyła by ją wesprzeć.

    - Skoro jesteś uwięziony, to jak udało ci się z nami skontaktować?- Parma mimo osłabienia czarami starała się myśleć logicznie. A to, co się teraz działo logiczne nie było.

    - Muszę ci to wyjaśnić...- Zawahał się. Wyglądał, jakby właśnie miał wyjawić tajemnicę ukrywaną przez lata.- Zostawili mnie teraz na chwilę samego i mogłem utworzyć połączenie.

    - Ty mogłeś utworzyć połączenie?- Wtrąciła się Arna, przekonana do tej pory, że to spisek.- W jaki sposób TY utworzyłeś połączenie.? Przecież jesteś człowiekiem. I to nawet nie magiem, ale zwyczajnym, najbardziej pospolitym z pospolitych ludzi, jacy chodzą po tym świecie!

    - No więc nie do końca...- zmieszał się.

    - Co masz namyśli?- siostry spytały niemal jednocześnie.

    - Jestem tylko pół krwi człowiekiem. Moja matka była chłopką. Wyszła za mąż za mojego ojca i razem prowadzili to gospodarstwo, które ja odziedziczyłem i którego doglądaliśmy razem Parmo.

    - Przejdź do rzeczy.- upomniała go.- To, że razem je prowadzimy nie tłumaczy jakoś faktu, że potrafisz władać Mocą i rzucać zaawansowane czary.

    - Mój ojciec był druidem. Po nim odziedziczyłem Moc. A teraz oni śpią, więc mogę z wami rozmawiać.

    - Jacy: oni?- Parma nie dawała poznać po sobie strachu.

    - No, oni.- był wyraźnie zakłopotany, jakby nie wiedział, w jaki sposób określić porywaczy.- Dawni pobratymcy mego ojca.

    - Czego od ciebie chcą?

    - Współpracy. Tego samego, co chciała od ciebie Arna. Wiesz, że między elfami, a druidami już od dawna toczy się konflikt? Teraz obie strony przygotowują się do otwartej wojny. Czyż nie, Arno?

    Arna wyglądała na zakłopotaną i trochę zawstydzoną. Parma patrzyła zdziwiona. Wiedziała, że siostra chcę jej powrotu dla silnej Mocy i wysokiego stopnia mistrzostwa magii. Nie mogła opanować zaskoczenia. Arna była zawstydzona! Parma nigdy by nie przypuszczała, że jej siostra jest zdolna do takiego uczucia.

    - To prawda...- powiedziała w końcu.- Tak, dobrze myślisz, to dlatego chciałam, byś do nas wróciła. Nie miałam pojęcia, że Kondrian jest druidem.

    - Pół-druidem!- sprostował błyskawicznie, jakby bycie druidem było jakąś hańbą.

    - Czy też pół, to nie ma znaczenia. Stanęlibyście we wrogich obozach...

    - Nie stanęlibyśmy- powiedzieli niemal jednocześnie Parma i Kondrian, po czym uśmiechnęli się do siebie.

    - Czy wybaczysz mi najdroższa?- błagalna nuta w głosie i oddanie w oczach stopiłyby najzimniejszy i najtwardszy lód.

    - Wybaczę...- powiedziała czując niezwykłą ulgą, jakby wielki kamień spadł jej z serca.- Ale powiedz tylko, dlaczego nie mogłyśmy cię znaleźć?

    - Roztoczyli wokół mnie zaklęcie maskujące. To są amatorzy. Nałożyli na siebie iluzje elfów, ale tak słabe, że bez użycia Mocy widzę ich druidzkie twarze.- w jego głosie brzmiała pogarda odzwierciedlana również wyrazem twarzy.

    - Ty od początku wiedziałeś, że nie jestem człowiekiem...- wolno wycedziła Parma, jakby z niedowierzaniem.

    - Tak, maleńka.

    - I mimo to nie odrzuciłeś mojej miłości...

    - Bo ty nie odrzuciłaś mojej. pokochałem cię już wtedy, gdy wpadłaś na mnie na targu uciekając przed przekupką...- oboje roześmiali się. Jednak Parma od razu spochmurniała.

    - Ale ja przecież jestem elfką...- w jej głosie brzmiała dobrze wyczuwalna nuta goryczy.

    - A ja druidem.

    - Kochasz mnie mimo tego, czym jestem?

    - To, że jesteś elfką nie świadczy o tym, czym lub kim jesteś. To mówi tylko, skąd pochodzisz. A o tym kim jesteś, mówi to. - wskazał ręką na jej serce.- I właśnie za to cię kocham.

    - Ja też cię kocham...- nie mogła powiedzieć już nic więcej, bo głos uwiązł jej w gardle zduszony wzruszeniem.

    Nagle ze strony błękitnego owalu, w którym widniała twarz Kondriana dobiegły dziwne odgłosy, jakby ktoś się zrywał na nogi przewracając przy tym stosy metalowych przedmiotów.

    - Mam kłopoty- powiedział Kondrian odwrócony w stronę nadchodzącego niebezpieczeństwa nie widocznego dla sióstr siedzących w pokoju.- Musicie mi pomóc.

    - Jak?- spytały obie kobiety jednocześnie.

    - Otwórzcie mi teleport poprzez ten komunikator... Tylko błagam, możliwie szybko...- w jego głosie brzmiała rozpacz.

    Kobiety nie miały dużo czasu. Chwyciły się za ręce i poczęły cicho śpiewać inkantację. Po chwili skierowały dłonie w stronę plamy błękitnego światła. Owal rozbłysnął jasną barwą po czym zniknął. Arna objęła przerażoną siostrę. Na pewno im się udało. Nie było innej możliwości. To nie mogłaby być porażka... Lecz po dłuższej chwili ciemności i ona zaczęła tracić nadzieję. Może pomyliły jakiś zwrot? To nie było łatwe zaklęcie, mogły popełnić jakiś niewielki błąd, który zniweczył cały czar...

    W tym momencie przed nimi pojawiło się na krótką chwilę koło z białego światła. Wypluło ciemną postać i zniknęło. W jednym momencie siostry klęczały przed poranionym mężczyzną. Arna wstała pozapalać świece. Mogła wprawdzie zrobić to nie ruszając się z miejsca, ale musiała się oddalić od niego. Parma wciąż siedząc na ziemi zajmowała się ukochanym. Na jego ciele było mnóstwo ran, nie groziły mu one jednak zbytnio, gdyż były powierzchowne.

    - Zdążyli... mnie... dopaść...- mówił z trudem łapczywie wciągając powietrze między słowami.

    - Nie mów nic.- nakazała mu milczenie kładąc drobny palec na jego ustach. Zajęła się z powrotem rzucaniem lekkich zaklęć leczących i gojących.- Przepraszam, że tyle to trwało, ale ja nie jestem jeszcze do końca sprawna po tych czarach Arny. Dobrze mi zrobił ten długi sen. Wrócił mi energię. Cieszę się też, że znowu jesteśmy razem. Nic nie mów. I nie wierć się tak. Teraz już będziemy zawsze razem, prawda?

    - Tak...

    - Teraz przeniosę cię na łóżko, gdzie będziesz długo spał...- i zanim zdążyła się sprzeciwić już lewitował nad podłogą w kierunku łóżka. Potem pamiętał tylko miękką pościel i ciepłą kołdrę okrywającą jego ciało. A potem była już tylko ulotna świadomość jej obecności.


KOMENTARZE:

Brak komentarzy


DODAJ KOMENTARZ

Pola oznaczone gwiazdką są obowiązkowe

Podaj swoje imię*:
Podaj swój adres email:
Zapisz słownie cyfrę 6*:



Zawarte tu prace moża wykorzystywać tylko za wyraźną zgodą autorów | Magor 1999-2018 | Idea, gfx & code: Vaticinator | Twoje IP: 3.90.255.22